Złoto dla Koszykarek

Złoto dla Koszykarek

23 paź 2012

Wakacyjny obóz nr 3-Wiele 2012!



Już końcem czerwca, tj. 29 w dzień zakończenia roku szkolnego wyruszyliśmy w kierunku Kaszub aby przez dwa tygodnie: szlifować swoje umiejętności koszykarskie, wyrabiać kondycję, wzmacniać się fizycznie, a także dobrze się bawić, żeby po powrocie do domu, przywieść kolejną porcję pięknych wspomnień. 
Plan dnia był prosty, około godziny 7 rano zbiórka przed domkiem Nauczycieli i w ramach porannej rozgrzewki biegniemy jedno bardzo malutkie kółko w okolicy naszych domków. Obozowicze oczywiście dobiegali pierwsi i musieliśmy czekać na słabych kondycyjnie naszych kochanych opiekunów. Następnie szybki prysznic, pakowanie na trening przed śniadaniem i schodziliśmy na dół aby się posilić. Zaraz po posiłku szliśmy na hale pobiegać za piłką i porzucać do kosza. Aby odpocząć po treningu, wychodziliśmy na orlik zagrać w piłkę nożną albo siatkówkę. Powrót do ośrodka zazwyczaj ciągną się dłużej niż droga na trening ale myślę każdego pocieszał fakt, że wracamy prosto na obiad. Popołudniowy odpoczynek, w którym był czas na prysznic, sprzątanie, pranie itd. i spanie bardzo często był wykorzystywany przez obozowiczów na pierwszą i ostatnią czynność. Ze względu iż szkoda dnia na sen, przerwa nie trwała długo ale wystarczająco. Popołudniowe zajęcia były raczej wypoczynkowe, no, chyba  że szliśmy na kajaki, wtedy zakładaliśmy nogę na nogę i pełen chillout. Poza naszą ulubioną rozrywką można było jeszcze korzystać z rowerków, windsurfingu, grać w karty, siatkówkę, tenisa stołowego, bilarda i jeszcze kilku różnych atrakcji. Kiedy przyszedł czas na kolację wszyscy zwarci i gotowi zasiadali do stołu. Wieczory zawsze były ciekawie i mile spędzone, każdy chciał się bawić  pomimo faktu, że zmęczenie dawało o sobie znać. Noc strachów, podchody, forrest gump, odpoczynek na pomoście przy muzyce, ognisko, dyskoteka, między innymi tak się bawiliśmy wieczorami. Kiedy przychodził czas na sen z jednej strony zasypiało się w minute, a z drugiej gdzieś tam pojawiały się jeszcze siły żeby trochę po rozrabiać. Każdego kolejnego poranka budziliśmy się z nową dawką sił i z jeszcze większą energią niż dnia poprzedniego, każdemu z nas po powrocie do Bielska brakowało tych porannych rozgrzewek i wyczerpujących treningów.
Pogoda jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić była kapryśna ale za to każdy promień słońca jakoś wyjątkowo nas cieszył. W tym roku nie zabrakło również spływu kajakowego, tylko nie było to już 14km a około 27km. I mimo długości trasy był to bardzo udany dzień, słońce nam towarzyszyło, jak i humory. Po dopłynięciu do celu trochę opadliśmy z sił ale jedno jest pewne-warto było. Tak sobie żyliśmy na tym naszym Wielewskim obozie z dnia na dzień i im bliżej było końca tym bardziej byliśmy zmęczeni ale tak samo bardzo nie chcieliśmy wracać. Teraz jak już się na to patrzy tylko w postaci wspomnień to nawet fajnie było biegać za kare 5, 10 czy 15 długości pod górkę:D 
Trzeci obóz zaliczony i chociaż prawdopodobnie był najcięższy, był też bardzo udany, jak każdy wyjazd z UKS 14.
Nie wiemy jak my-obozowicze spisaliśmy się tym razem, ale przecież co złego to nie my:) Jeśli jednak dodaliśmy naszym ulubionym wuefistom więcej pracy, zmartwień, czy też nerwów to bardzo przepraszamy:) I od razu DZIĘKUJEMY za to, że nie zliczymy wspomnień jakie dzięki Wam mamy:) A są to niewątpliwie jedne z najpiękniejszych chwil jakie przeżyliśmy:) 
Gorące pozdrowienia Dla Pani Ewy, Zuzki i Leona, Pani Moniki i Kacpra a także dla Pani Agnieszki od wszystkich obozowiczów!:) 

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz